Nazwa pochodzi od od francuskiego słowa "timbale" oznaczającego kocioł. Jego znaczenie w kuchni zmieniało się na przestrzeni lat. Dziś tymbalikami nazywa się najczęściej potrawy, które po ugotowaniu są przekładane do foremek, zalewane galaretką, a przed spożyciem wyjmowane na talerz. Niedawno natrafiłem na zestawienie potraw kuchni polskiej wywołujących najbardziej skrajne uczucia. Na liście pojawiły się oczywiście "zimne nóżki" czyli galaretka z nóżek wieprzowych, na Kaszubach znana jako "zylc". Ja największą sympatią darzę galaretkę podawaną w zestawie jako "meduza z lornetką" czyli połączenie aperitifu z przystawką. Pod tą nazwą kryją się dwie setki wódki (dobrze zmrożonej) podawane z galaretką. Proponuję wersję lżejszą i bardziej delikatną, ponieważ galaretka przygotowywana z nóżek ma coraz mniej sympatyków (niestety).
Składniki (6 porcji):
- 1 podwójna pierś z kurczaka
- 2 nieduże marchewki
- 2 jajka
- 6 łyżek groszku
- kawałek selera
- 1 mały por
- 1 pietruszka
- żelatyna
- sól
- pieprz
Marchew, pietruszkę i seler obrać, włożyć do garnka dodać umyte piersi i por. Całość zalać wodą, dodać sól i pieprz. Całość gotować aż mięso i marchew będą miękkie (mięso można wyjąć trochę wcześniej). Jajka ugotować na twardo, obrać i pokroić w plasterki. Marchew pokroić w plastry, a mięso w kostkę. Odmierzyć litr wywaru, przecedzić i rozpuścić w nim żelatynę (ja zawsze daję ok 20% więcej żelatyny niż napisano na opakowaniu). Jajko, groszek, marchew i mięso ułożyć w miseczkach i zalać wystudzonym wywarem z żelatyną. Odstawić do lodówki do stężenia. Przed podaniem wyjąć z foremek.
Jeżeli chcemy ułożyć dekorację z warzyw na dnie foremek, proponuję ją zalać najpierw niewielką ilością wywaru i wstawić do lodówki. Gdy lekko stężeje, dodać resztę składników i zalać do pełna. Uchroni to nas od wypłynięcia dekoracji po wlaniu płynu. Jeśli zaś chodzi o ułatwienie wyjęcia galaretki, to ja zanurzam foremki na chwilę w większej misce z gorącą wodą.